wtorek, 28 czerwca 2016

Wegański update

Półtora roku minęło jak jeden dzień. Czy ja byłam mięsożercą? Coś mi się przypomina.... a tak byłam. Czy nadal jestem weganinem ? Jestem weganinem małym oszustem, leniem śmierdzielem co wrzuci czasem twaróg na ruszt lub jaja od chłopa ze wsi, bo czasem tak jest łatwiej. Nabiał i jaja to dla mnie taki fast-food, którym się sponiewieram od czasu do czasu by potem mieć wyrzuty sumienia. Więcej grzechów nie pamiętam. Po wielu doświadczeniach, eksperymentach, testowaniu "dziwnych" produktów, miksowaniu, mieszaniu, podmienianiu, zastępowaniu, przyprawianiu stwierdzam, że najbardziej lubię prosto i sezonowo tzn. jem wszystkie warzywa i owoce świata w jak najmniej przetworzonej postaci i w dużych ilościach. Teraz jest piękny czas na jedzenie, co dwa tygodnie coś nowego wjeżdża na stół, a to był sezon na szparagi, potem botwinka, młoda kapusta, a teraz zaczęło się szaleństwo fasolkowe, nie wspominam już o truskawkach. Nareszcie nie trzeba zapychać się ryżami, kaszami, kluskami czy makaronami. Czy brakuje mi mięsa? nie nie nie! Zapomniałam o tym produkcie, nie pamiętam o tym, że istnieje. Przypomniałam sobie za to zapomniane przeze mnie warzywa, poznałam ich smak na nowo. I wiecie co, seler z zupy jest pyszny :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz