niedziela, 29 października 2017

Jak zostać właścicielem pensjonatu i nie bać się własnych marzeń


Książkę Joanny Chmielewskiej "Dom pod wędrownym aniołem" znalazłam w księgarni w koszu z książkami z wyprzedaży. Książki znajdujące się w koszyku zostały wycenione na 3 do 10 zł. Tak bardzo zrobiło się mi ich szkoda, jak bezpańskich kundelków sprzedawanych wprost z kartonu. Czy tak nisko był wyceniony talent ich autorów, czy to po prostu nic nie warte śmieci? Podeszłam do kosza z nadzieją uratowania jakiejś z tych smutnych książek lub znalezienia prawdziwego skarbu. Podeszłam do tego jak do zakupów w lumpeksie, gdy mamy nadzieję, że za przysłowiową złotówkę znajdziemy ciuch prosto z paryskich wybiegów. I tak się czasem dzieje. Czasem w lumpeksie kupimy szałowy ciuch, a czasem w koszu z niechcianymi książkami znajdziemy pisarską perełkę. Wspomniana na początku książka przykuła mój wzrok czarno-białą okładką ze zdjęciami postaci z przeszłości i starymi drewnianymi budynkami. Tytuł też był dla mnie kuszący bo przywodził myśl o wędrówkach i o dobrych aniołach, a opis na odwrocie książki sprawił, że oczy mi się zaświeciły. Była to rzecz o spełnianiu marzeń. A moim wielkim marzeniem jest posiadanie własnego, małego pensjonatu. Dziękuję Pani Joannie i swojej intuicji za tą książkę. Sprawiła mi dużo przyjemności i znów obudziła moje uśpione już lekko marzenie. Może kiedyś będę miała tyle samo siły i odwagi co autorka by je spełnić? Niespodzianką również było to, że kolejnym, a raczej pierwszym marzeniem spełnionym przez autorkę było pisanie książek. Jest to, jak się domyślam, wielkim marzeniem mojego taty. Mój tato otrzyma ode mnie książkę i mam nadzieję, że doda mu ona odwagi do pisania.

Joanna Maria Chmielewska

Kochajmy książki "niechciane"!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz